Nie chce być Bogiem ...
Podobno "Życie nie jest niczym wspaniałym, to tylko zwykła przemiana materii". Jeśli to tylko łańcuch pokarmowy, to czy na pewno człowiek jest na jego szczycie? Przecież i tak ostatecznym Beneficjentem tego projektu są robale? My, co najwyżej "pogryziemy ziemię od spodu".
Ile pogardy i niewrażliwości ma ten władca świata - człowiek w stosunku do poddanego mu świata zwierząt. Cielęcina - jaka zdrowa, idealna dla dzieci, a jakie super z niej buty. Kiedyś poznałem dziewczynę pracującą dla firmy projektującej maszyny do zabijania cielaków. Inżynierowi je projektujący nie chcieli oglądać efektów swojej pracy. Cielaczki klękały i płakały prosząc o odwołanie wyroku.
Wyrok śmierci, w "dziecięcym" wieku, bez żadnej winy nie ma odwołania! Choć w porównaniu z tym, co zobaczyłem na wakacjach na wsi - może nie był to najsurowszy wyrok?! Poderżnięcie gardła cielakowi dopiero co wyjętmu z łona krowy - to już idelany obraz tego, jak ludzie rozumieją słowa "Czyńcie sobie ziemię poddaną!".
Nie jestem wegetarianinem (choć byłem w przeszłości). Kura nie ma litości dla zżeranego przez nią robaka, podobnie jak lew zagryzający antylopę. Zwierzęta są tak samo są unerwione jak człowiek - czują ból ...
Skoro Bóg jest miłością - dlaczego stworzył tak okrutny świat? Dlaczego?! Dlaczego?! Dlaczego?!
To pytanie zadałem filozofowi - etykowi, księdzu i mojemu tacie.
Filozof - etyk odpowiedziała: no przecież po to są zwierzęta.
Ksiądz: tak został stworzony świat.
Mój tata: może nie mógł urządzić tego świata inaczej.
Uparcie trzymam się myśli, że rzeczywiście nie mógł. Wierzę, że mimo wszystko, gdzieś jest jakieś wytłumaczenie konstrukcji tego świata. Wierzę, że Bóg nie jest potworem, że kiedyś poznam odpowiedzi na wszystkie te pytania.
Rzeźnik, wykonujący za nas brudną robotę na pewno pije, pali i klnie jak szewc. Podobnie jak chirurg. To w sumie też rzeźnik, z tą różnicą, że jego zadaniem nie jest uśmiercanie, lecz ratowanie życia. Desperackie próby niejednokrotnie jednak kończą się śmiercią tych, których chce uratować.
Czy można obcując ze śmiercią na co dzień żyć bez alkoholu, papierosów i przekleństw - nie sądzę!
Czy można obcując ze śmiercią na co dzień żyć bez alkoholu, papierosów i przekleństw - nie sądzę!
Biologiczny proces zwany "śmiercią" jest podobno bardzo bolesny. Znajomy, nie wierzący filozof zacytował kiedyś - "Nie boję się niebytu, boję się chwili tranzytu". Czy po bolesnym tranzycie zobaczę miłosiernego Boga, dziewiąty krąg piekieł czy po prostu przestanę istnieć?
Będąc, mimo wątpliwości, wciąż osobą wierzącą zapytałem kiedyś kolegę ateistę - "W takim razie, jak wyobrażasz sobie życie po śmierci? Odpowiedział szybko i bez namysłu - "Tak, jak sen, z którego nigdy się nie budzisz, po prostu cię nie ma". Według niego Bóg nie istnieje, bo gdyby istniał nie pozwoliłby na takie okrucieństwa, jakie są na tym świecie.
Wierzę w Boga? Wierzę. Mimo wszystko wierzę. Ale nie chcę być Bogiem. Ja bym tego wszystkiego nie udźwignął. Pewnie datego jestem człowiekiem ...
To be continued ...
/Data pierwszej publikacji: Facebook 29/10/2014/
Dodaj komentarz